Jacek Salij OP
Świętość i zło w Kościele.


Zacznę od problemu zła w Kościele, bo ten problem szalenie nas dotyka, szalenie, jak się wydaje, jesteśmy wrażliwi na ten problem. Proszę Państwa, po pierwsze, spróbujmy się uwolnić od mitologii, że Kościół czasów apostolskich to był Kościół bezgrzeszny. Ja proponuję, by pod kątem przypatrzenia się, kim byli pierwsi chrześcijanie, przeczytać Pierwszy List do Koryntian. Po kolei: jakieś niesnaski i niezgody, a jak przychodzą na Eucharystię, to jeden ze swoją wałówą, a biednemu ślinka cieknie (wg 1Kor 11, 17-22). Znamy te wszystkie teksty. I jeżeli my w taki sposób sprawujemy Wieczerzę Pańską, to jest potępienie! Jecie sobie i pijecie... A o rozpuście, o jakiej słychać między wami, to nawet wśród pogan taka rozpusta się nie zdarza. Dowiaduję się, że któryś z was poślubił własną macochę, żonę swego ojca! (wg 1Kor 5, 1-2). I, proszę Państwa, ja mówię o tym nie po to, żeby zło usprawiedliwiać, zło w Kościele. I gdyby, broń Boże, cokolwiek w moich ustach zabrzmiało jak sposób usprawiedliwienia zła w Kościele, to proszę wewnętrznie tego nie przyjąć. Zła w Kościele być nie powinno, a z drugiej strony, zło w Kościele będzie zawsze. Mało - jak ja mówiłem o tej wspólnocie w Koryncie, to ktoś powie, że może to szczególny przypadek, i tak dalej. Proszę Państwa, jak dobrze się przypatrzeć relacjom między Apostołami po Zesłaniu Ducha Świętego, niewątpliwie ludźmi całą duszą oddanymi Panu Jezusowi a jednak, Piotr w jakimś momencie prowadzi grę, Apostoł Paweł musi go upominać. Piotr udaje, że zachowuje przepisy prawa żydowskiego, mimo, że nie zachowuje (Ga 2, 11-14). A z kolei Apostoł narodów, Ewangelista Marek - proszę sobie w Dziejach Apostolskich poszukać i przeczytać, jakie tam iskrzenia były między nimi (Dz 15, 36-40). Ja jestem jak najdalszy od tego, żeby przyczyniać się do lekceważenia różnych złych zjawisk w Kościele. Chodzi mi tylko o podkreślenie, że w ogóle sama istota bycia w Kościele polega na tym, że jesteśmy grzeszni, wszyscy. Od biskupa Rzymu, poprzez wszystkich biskupów, aż do ostatniego wiernego, wszyscy jesteśmy grzeszni. A po to jesteśmy w Kościele, żeby łaska Boża nas uświęcała, żeby łaska Boża nas z grzechów naszych wyzwalała. Rzecz jasna, nieraz jakaś grzeszność nasza się ujawnia. Ja nieraz, jak kogoś strasznie gorszy zło w Kościele, zaproponowałbym nieco uważniej się przyjrzeć temu złu, które się dokonuje w twoim własnym kościele domowym. Czyli temu złu, które się dokonuje między tobą a twoją żoną, twoim mężem, między tobą a twoimi dziećmi, i tak dalej. I powtarzam, byłoby straszne, gdybyśmy się na to zgadzali, gdybyśmy uważali, że w porządku, że tak ma być. Tak nie ma być.

Mam przed sobą kilka tekstów Ojców Kościoła, które wydaje mi się, rzucają bardzo ciekawe światło na temat zła w Kościele. To, co teraz przeczytam, pochodzi z najstarszej pozabiblijnej homilii chrześcijańskiej. To jest tak zwany List Klemensa Rzymskiego. Z tym, że teraz już wiadomo, że nie ów Klemens Rzymski, o którym mówiłem pół godziny temu, ale jakiś autor anonimowy, jest twórcą tego tekstu. Otóż, autor tej pochodzącej z początku II wieku homilii, zwraca uwagę na to, jaką krzywdę wyrządzamy Kościołowi, zgadzając się na to, że jesteśmy grzeszni, nie walcząc z naszymi grzechami:

"Pan powiada: Imię moje nieustannie..."

- to jest takie dosłowne tłumaczenie, przepraszam -

"... nieustannie jest bluźnierstwem zbryzgane wśród pogan. Przez co Imię Boże jest zbryzgane bluźnierstwem? A przez to, że nie czynicie tego, co chcę".

- to Pan Bóg tak mówi -

"Otóż, poganie słyszą z naszych ust słowa Boże, podziwiają ich piękno i wspaniałość. A potem się dowiadują o naszych czynach, które nie są godne słów, które mówimy. Właśnie wówczas zaczynają bluźnić, i powiadają, że to wszystko bajka i obłęd. A więc, gdy słyszą z ust naszych, że Bóg mówi: nie macie zasługi, jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, ale zasługę macie, jeśli miłujecie nieprzyjaciół i tych, którzy was nienawidzą; gdy to poganie słyszą, podziwiają wielkość dobroci. Ale kiedy widzą, że nie tylko, że nie miłujemy tych, którzy nas nienawidzą, ale nawet tych, którzy nas miłują, śmieją się z nas. A Imię Pańskie bluźnierstwem jest zbryzgane."

Chciałoby się powiedzieć, że autor jest wciąż nam współczesny. Problem Kościoła bezpośrednio po-apostolskiego jest wciąż naszym własnym problemem. Mam przed sobą tekst świętego Fulgencjusza, który to święty wyjaśnia, dlaczego w Kościele jest takie pomieszanie dobrych ze złymi. I tu mi potrzebne jest takie, bardzo istotne rozróżnienie. Proszę Państwa, nie powinno się zbyt łatwo szermować formułą, że wszyscy jesteśmy grzeszni. Ja bym to ujął tak: owszem, wszyscy jesteśmy grzeszni, ale jest istotna różnica między człowiekiem uczciwym a szują. W języku wiary to bym powiedział tak: owszem, wszyscy jesteśmy grzeszni, ale jest istotna różnica, czy ty żyjesz w stanie łaski uświęcającej, czy żyjesz w stanie grzechu. To, co teraz powiedziałem, zawdzięczam świętemu Augustynowi. Natomiast on to rozróżnienie - wszyscy jesteśmy grzeszni, a jednak ci, którzy żyją w łasce uświęcającej, grzeszni, bo grzeszni, a jednak są święci - wyciągnął z formuły Apostoła Pawła: "Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele" (Rz 6, 12). Krótko mówiąc to, że jesteś grzeszny, to jest jedno, a to, że grzech nie powinien nad tobą królować, to jest drugie. I całe nieszczęście Kościoła polega na tym, że w Kościele jest bardzo dużo takich, co do których można przypuszczać, że grzech nad nimi króluje. Nie może być to powód do czyjegokolwiek wywyższania się nad innymi, bo jeden Pan Bóg wie, kim ja jestem w Jego obliczu. Mnie czy innym może się wydawać, że ja jestem całkiem w porządku, a Pan Bóg wie, kto ja jestem. Krótko mówiąc, chodzi o jednoznaczne nastawienie, że ja, grzeszny, jednak wezwany jestem do tego, żeby żyć zgodnie z Bożymi przykazaniami. I żeby żyć w łasce uświęcającej.

Nie mam ze sobą, a szkoda, takiego przepięknego wyjaśnienia, jakie dał święty Augustyn - niektórzy notują, to podam odnośniki, bo to po prostu można samemu znaleźć - jest to Objaśnienie 3 do Psalmu 36, rozdział 20. Może tylko opowiem, co tam Augustyn mówi. Mianowicie, w pewnym momencie w Hipponie i Kartaginie, na tych terenach, gdzie Augustyn pracował, zaczęto szemrać przeciwko niemu, że w gruncie rzeczy, kto on taki jest, że tak się wymądrza, tak nas poucza. Przecież znamy jego młodość, przecież żył dość dziwnie, i co on teraz nas tutaj tak poucza? Augustyn właśnie temu tematowi poświęcił tekst, do którego podałem odnośniki i logika tego tekstu jest przepiękna. Mianowicie, Augustyn mówi tak: kochani, to, co mi zarzucacie, to jest, oczywiście, prawda, święta prawda. Powiem nawet tyle, że ja pierwszy zacząłem zarzucać sobie grzechy i wyznałem te moje grzechy, nawet na piśmie. Ufam, że Pan Bóg mi okazał miłosierdzie. Co do mojego obecnego życia, ufam, że żyję zgodnie z wolą Chrystusa, ale Chrystus to wie - ja tylko ufam. Natomiast, jeśli was jacyś nieprzyjaciele Kościoła katolickiego zaczepiają i wypominają wam moje grzechy, to mówcie: tak, Augustyn jest biskupem w Kościele katolickim, ale Augustyn to przecież nie jest Kościół katolicki. Augustyn sam wyznawał, ze w młodości prowadził grzeszne życie. Ale, o ile nam wiadomo, nawrócił się, i Kościół uznał jego nawrócenie. Jeżeli się nie nawrócił naprawdę, Pan Bóg go będzie sądził. Po co my mamy się zajmować jego sądzeniem? Ja własnymi, nieudolnymi słowami, opowiadam ten tekst. Jeszcze raz podam odnośniki, po prostu warto tam zerknąć, a mamy po polsku - Objaśnienie 3 do Psalmu 36, rozdział 20.

I to jest zupełnie podstawowa sprawa, dotycząca zła w Kościele, że zło w Kościele jest niestety, naszym losem, że zła w Kościele jest niestety, o wiele za dużo, niż mogłoby być. Natomiast najważniejsze jest, że nie może się zdarzyć, żeby w Kościele zło zwyciężyło. Zło może zwyciężyć w czyjejś rodzinie, zło może zwyciężyć w jakimś klasztorze, w jakiejś parafii. Natomiast jest rzeczą niemożliwą, żeby zło zwyciężyło w Kościele. Dlaczego? A dlatego, że Kościół to jesteśmy nie tylko my, grzeszni. Kościół to jest Chrystus, który cały jest święty. Jest Synem Bożym, boską Osobą Słowa Bożego. Bo Kościół to także te niezliczone zastępy aniołów i świętych, którzy są cali święci, cali wypełnieni dobrocią. W związku z tym, jak pogodzić fakt, że w Kościele jest tyle zła, że Kościołowi tyle da się zarzucić, z prawdą wiary, że Kościół jest święty? Ja bym jakoś tak, mniej więcej, próbował ten problem porządkować. Proszę Państwa, od mniej więcej dwóch i pół wieku, mniej więcej od dwustu pięćdziesięciu lat, przyjęła się w naszej, europejskiej kulturze, taka maniera patrzenia na Kościół, opisywania dziejów Kościoła, jakby to była organizacja przestępcza. Jeżeli są wśród nas historycy, to ja myślę, że jesteście szczególnie powołani do tego, żeby zauważać tę manierę, i się jej przeciwstawiać, poprzez zwyczajne wydobywanie z dziejów Kościoła tego bezmiaru świętości, bezmiaru dobra, poświęcenia, dzieł miłosierdzia. Tego w Kościele, w historii Kościoła, jest przecież bezmiar. Mnie się wydaje, że jedną z intencji Jana Pawła II w jego decyzji, żeby jak najwięcej bohaterów wiary wskazywać ludowi Bożemu poprzez beatyfikację i kanonizację, jest próba doprowadzenia nas do opamiętania. Francja po dziś dzień obchodzi wielkie uroczystości ku czci Rewolucji Francuskiej, która takimi zbrodniami potwornymi się skalała - i jednocześnie ci sami ludzie na temat, owszem, niekiedy także zbrodni, które się dokonywały w Kościele, i w imię Kościoła... No, ale jednak, na miłość Boską, próbujmy trzeźwo oceniać, próbujmy jednak dokonywać analogicznych rozróżnień, jakie zaproponowałem przed chwilą, że wszyscy jesteśmy grzeszni, ale różnica między człowiekiem uczciwym a szują jest istotna. I analogicznie - owszem, w historii Kościoła zdarzały się bardzo ciężkie grzechy, ale na miły Bóg, nigdy nie było tak, że Kościół był organizacją przestępczą. Natomiast, niewątpliwie, partia bolszewicka była organizacją przestępczą.

Ale ja obiecałem pewną refleksję teologiczną, i tak mi się ześlizgnęło... W związku z tym, wracamy do refleksji teologicznej. Kościół jest święty. Co to znaczy? Zacznijmy od tego, że święty jest jeden tylko Bóg. Że świętość jest to ten przymiot Boży, którym Bóg radykalnie różni się od wszystkich swoich osobowych stworzeń. Święty jest tylko Bóg, a z ludzi święty jest tylko Pan nasz, Jezus Chrystus. A dlatego cały jest święty, bo jest Boską Osobą Syna Bożego. Natomiast Kościół jest święty w tym sensie, że jesteśmy do świętości wezwani, i zaczątkowo, świętością już naprawdę obdarzeni. Już teraz, jeżeli żyję w łasce uświęcającej, wolno mi ufać, że jestem święty. Tak dopiero zaczątkowo, jeszcze ta świętość nie usuwa ze mnie całkowicie mojej grzeszności, ale... Teraz dalej. Kościół składa się z grzeszników, ale grzech do Kościoła nie należy. Tutaj jeden z wielkich eklezjologów (czyli teologów, zajmujących się refleksją nad Kościołem), jeszcze przedsoborowych eklezjologów, kardynał Jourdain, zaproponował formułę, że granica Kościoła w gruncie rzeczy biegnie przez ludzkie serce. Należymy do Kościoła, ale nikt z nas cały do Kościoła jeszcze nie należy. Do Kościoła należy ten "nowy człowiek", który się zaczął we mnie w dniu mojego chrztu, który, ufam, że rośnie. A ten grzesznik, który wciąż jeszcze jest we mnie, ten grzesznik nie należy do Kościoła. A po to ja należę do Kościoła, żeby ten grzesznik zginął kiedyś we mnie ostatecznie.

I następny moment, jeśli idzie o tę relację między świętością Kościoła, a naszym grzechem, to bardzo ważna prawda, że pokuta za grzech odnawia Kościół. Ja Państwu wczoraj przeczytałem taką wizję Hermasa, owego rzymskiego chrześcijanina, człowieka świeckiego z połowy II wieku. Refleksję z roku, mniej więcej, 150. Mianowicie, widzi Hermas starą matronę. Pyta go anioł: Kto to jest? W końcu się Hermas dowiaduje, że to jest Kościół. A dlaczego taki stary? - Bo istnieje wcześniej, niż świat. I Hermas za jakiś czas ma drugą wizję: widzi starą kobietę, która się przemienia w młodą, śliczną dziewczynę. I pyta Hermas: Co to znaczy, kto to jest? A to jest Kościół, przecież wiesz. Ale dlaczego ona tak odmłodniała? (My, w języku polskim - to jest jeden z niewielu języków świata, w którym Kościół jest rodzaju męskiego - musimy sobie specjalnie uprzytomniać tę symbolikę kobiecą Kościoła). Dlaczego ona tak odmłodniała? A bo odmładzają ją pokuty świętych. To jest prawda, której można doświadczać empirycznie, że jest coś takiego, jak odnowienie moralne. Krótko mówiąc, chociaż Kościół składa się z grzeszników, to Kościół już teraz jest święty. Świętość nie jest dopiero obietnicą - jest święty, bo święta jest Głowa Kościoła, Jezus Chrystus, ale także świętość jest i rośnie w nas, kiedy staramy się być wierni Chrystusowi. Co więcej, Kościół jest święty, bo tutaj są źródła uświęcenia.. Tu jest słowo Boże, tu są sakramenty, tu jest przede wszystkim Eucharystia.

Proszę Państwa, ja proponuję już resztę naszego czasu poświęcić na rozmowę. Temat jest szalenie ostry, drażliwy, ja specjalnie nie próbowałem się Państwu podkładać, ale może akurat komuś się podłożyłem, albo z innych powodów... Bardzo proszę:

- Skąd człowiek czerpie inspirację do formułowania prawa nieomylności, owego pojęcia trudności względem nieomylności Bożej?

Ja próbuję sprawdzić, czy ja Pana dobrze zrozumiałem. Ja zrozumiałem Pana, że Pan pyta mnie o to, skąd mamy wiedzieć, że nasza wiara jest zobowiązana do nieomylności, czy o to chodzi?

- Pytam o to, co jest przyczyną formułowania tego prawa?

Proszę Pana, to jest jakoś tak, że wiara to nie jest zespół zdań, w które masz wierzyć, jeśli chcesz być w Kościele. Wiara to jest niepojęty dar Boży, jaki Ojciec Przedwieczny dał nam w swoim Synu. I stąd jest rzeczą niesłychanej wagi, żebyśmy wierzyli w Syna Bożego zgodnie z tym, jak On został nam dany. Przypomnę podstawowe, nowotestamentalne stwierdzenia na ten temat. Kiedy do Kościoła zaczęli napływać poganie, zaczęli przyjmować chrzest, to niektórzy z nich próbowali wiarę w Chrystusa dostosować do swojej, pogańskiej mentalności. To byli tak zwani dokeci. Mianowicie, dla pogan było rzeczą zwyczajną, że bogowie pojawiają się wśród ludzi, tylko każdy wiedział, że to nie jest naprawdę, to jest pewien mit. W związku z tym, dokeci próbowali swoją wiarę w Chrystusa formułować następująco: On nie przyszedł naprawdę, On się tylko nam objawił. I Apostoł Jan formułuje aż dwukrotnie niewiarygodnie ostre odrzucenie takiego rozumienia prawdy o Chrystusie Panu. To jest najpierw Pierwszy List, początek rozdziału czwartego:

"Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta" (1J 4, 1-3a).

Bardzo analogicznie w Drugim Liście, rozdziale siódmym - już nie będę go czytał, tylko go zasygnalizowałem. A jaką wagę przywiązywał Apostoł Paweł do tego, żebyśmy w Zmartwychwstanie Pana Jezusa wierzyli naprawdę:

"Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania,"

- chodzi o przyszłe zmartwychwstanie umarłych -

"to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Okazuje się, bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstają, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa. Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach" (1Kor 15, 12-17).

Proszę Państwa, ja sam przeżyłem ze studentami teologii przygodę następującą (strach mi mówić, ale prawda jest prawdą). Poproszono mnie o przeegzaminowanie z eschatologii jakiejś grupy studentów, z którymi nie miałem wykładów. W takiej sytuacji człowiek daje najbardziej ogólne pytania - nie uczyłem ich, to nie wiem, czego byli uczeni. [Poprosiłem], żeby powiedziała mi, bo to była studentka, parę słów na temat Zmartwychwstania Chrystusa. Pierwsze zdanie, jakie miała mi do powiedzenia, brzmiało następująco: "Gdyby w grobie Pana Jezusa znaleziono Jego kości, to i tak nie świadczyłoby to przeciwko prawdzie, że on zmartwychwstał". Proszę Państwa, ataku serca nie dostałem, ale to, myślę, specjalna opieka Boska. Jakoś tam, dobrotliwie próbowałem wyjaśnić, i tak dalej. Przychodzi następna, i żeby się oczyścić po tym brudzie, mówię, żeby [powiedziała] parę słów na temat Zmartwychwstania Pana Jezusa. A ona trochę inaczej: "Gdyby w grobie Pana Jezusa znaleziono Jego szkielet..." Po prostu zgroza!

Proszę Państwa, wiara, powtarzam, to nie jest wyznawanie zespołu zdań. Wiara to jest wyznawanie Jezusa Chrystusa, Który jest Synem Boga żywego, przez Którego świat został stworzony, Który dla nas stał się człowiekiem, stał się naszym Odkupicielem, Który ma moc obdarzyć nas życiem wiecznym. Jeżeli my jednoznacznie nie wierzymy w Chrystusa, Który żyje, jeżeli dla nas prawda o Chrystusie to jest kwestia pewnych przekonań, pewnych zdań, z którymi możemy majsterkować, to uciekajmy od takiej wiary. A jeszcze jedno - jak ważne jest, aby nasza wiara była zgodna z prawdą Bożego udzielania się nam. To jest niemal sam początek Listu do Galatów:

"Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: Są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!" (Ga 1, 6-8).

"Nawet anioł z nieba" - ja przypomnę, że Koran miał podyktować Mahometowi Anioł Gabriel.

Tak, jak sama nazwa wskazuje, i wiele przykładów z Nowego Testamentu i zapowiedzi ze Starego Testamentu, Kościół katolicki to Kościół powszechny, uniwersalny. W sensie kulturowym oznacza to, że jest rośliną, gotową do zaadoptowania na każdej glebie, na każdym modelu kulturowym. Historia integralnie zjednoczyła rozwój Kościoła z kulturą europejską. Jaką optykę teraz przyjąć w spojrzeniu na Kościół, żeby zobaczyć tę uniwersalność, powszechność, że to rzeczywiście może się przyjąć niezależnie od kulturowych podstaw. Nie tak, jak dialektycy, antropologowie kultury, interpretują Kościół jako formę adaptacji naszej kultury. (...) w listopadzie 2002


[powrót]