Jan Andrzej Kłoczowski OP

Wykład III



Chciałbym Państwa teraz zachęcić, do bardziej obiektywnego spojrzenia na problem reakcji pomiędzy psychoterapią a religią. Pierwszy wykład chciałbym poświęcić spojrzeniu filozofa. Jak na to spogląda filozof, który był z wykształcenia lekarzem psychiatrą, a mianowicie Karl Jaspers. Po kilku zdaniach, w których wprowadzę podstawowe pojęcia, którymi posługuje się Karl Jaspers, chciałbym powiedzieć o jego poglądzie na temat psychoterapii i relacji pomiędzy wartościami, doświadczeniami, pracą psychiczną, psychologiczną a duchową.

Jaspers studiował medycynę na Uniwersytecie w Berlinie, a żył w latach 1883-1969. Otrzymał stopień doktora nauk medycznych. Od 1909 do 1915 pracował w klinice psychiatrycznej i to była jego lekarska specjalizacja. Jednak bardzo mocne były jego zainteresowania filozoficzne i rozważając problemy, nad którymi pracował jako lekarz, napisał wstęp do ogólnej psychopatologii. Zasadnicze poglądy, które na ten temat wyraził, dzisiaj przedstawię. Jeszcze tylko kilka słów na temat tego, jaka to była postać. W 1933 roku po dojściu Hitlera do władzy doznał prześladowań ze strony władz nazistowskich. Przede wszystkim dlatego, że miał żonę żydówkę. Ona przeżyła dzięki mężowi, ale on stracił możliwość wykładania. Inaczej zupełnie zachował się niż Martin Heideger, który w 1933 roku zachwycił się tym, co proponował Hitler - gdy Jaspers powiedział mu, jako znawca problemu - że nie można wierzyć takiemu psychopacie jak Hitler, to on powiedział: - Ale niech pan zwróci uwagę, jakie ma piękne ręce. Taka była polemika Heidegera z Jaspersem.
Po wojnie przywrócony do wykładów w 1945 r. Pierwszy, który wygłosił, fonograficzny wykład całoroczny, traktował o problemie winy. Jaspers bardzo mocno, nawet brutalnie, postawił Niemcom zagadnienie odpowiedzialności za to, co wydarzyło się w czasie II wojny światowej. Z powodu niechęci dużej części społeczeństwa przeniósł się do Szwajcarii i dalej wykładał do końca życia w Bazylei, w niemiecko-języcznej części Szwajcarii.

Parę podstawowych pojęć, którymi posługuje się Jaspers. Uważał, że filozofia jest refleksją nad podstawowymi przejawami ludzkiego życia. Ta filozofia powinna wyrastać z doświadczeń ludzkich. Nauczanie filozofii nie powinno być referowaniem cudzych myśli, ale przede wszystkim próbą dotarcia do fundamentalnych ludzkich doświadczeń i umożliwienia tego innym. Sam Jaspers powiada, że filozofia może wypływać zarówno ze źródła jak i z początku; historia filozofii mówi o tym, że filozofia miała swój początek gdzieś w Grecji na Wyspach Jońskich. Ale filozofia ma też i źródło, które jest w każdym człowieku. Tutaj bardzo ważną rzeczą jest, aby człowiek umiał odkryć w sobie to źródło żywego doświadczenia. Kiedy to żywe doświadczenie staje się udziałem człowieka? Wtedy gdy jego udziałem są, tak jak nas wszystkich, tzw. sytuacje graniczne. To takie bardzo własne jaspersowskie określenie, ale które i dla spraw psychoterapii i dla spowiedzi ma bardzo ważne znaczenie. Sytuacje graniczne to są takie szczególnie dotkliwe doświadczenia życiowe jak cierpienie, śmierć, wina. Trzeba sobie umieć dać z nimi radę. Trzeba wobec nich stanąć, albowiem te sytuacje graniczne wynikają z nieuchronnej antynomii, w której jesteśmy zanurzeni jako ludzie. Te antynomie nakładają na nas jakieś nieprzekraczalne ograniczenie, wynikające z tego, że po prostu jesteśmy skończeni w sensie ograniczoności naszego ludzkiego bytu. Jaspers wzywa nas do swoistego rodzaju pokory w przyjęciu życia i jego skończoności. Uważa, że bardzo wiele cierpień, które sami ludzie sobie zadają płyną z tego, że chcieliby zrealizować takie rzeczy, które absolutnie przekraczają ludzkie możliwości. Sytuacje graniczne to takie, w których człowiek żyjąc staje w obliczu własnej, skończonej kondycji. Stwierdza, że niewiele może, stając wobec cierpienia, walki, śmierci, winy. Te sytuacje są trudne do zniesienia. Ale inaczej one mają jednocześnie wielką moc odsłaniania człowiekowi prawdy o nim samym.
Można w bardzo różny sposób reagować na te sytuacje graniczne. Pierwsza próba to jest próba ucieczki przed nimi. Budowanie sobie takiego światopoglądu i takiego stylu życia, w którym w miarę możliwości wszystko się robi aby uniknąć wszystkiego co boli, i co niewygodne. Takie rzeczy można sobie wmówić. Istnieje cała gama naszych rozmaitych ucieczek od sytuacji granicznych. Drugą formą wyjścia z tej sytuacji - mówi Jaspers - to droga mistyki. Ale swoiście przez niego rozumianej mistyki. Będąc jakby w stanie ekstazy człowiek wychodzi poza wszystkie uwarunkowania i sprawia, że dolegliwości tej sytuacji granicznej spogląda na nie jakby z zewnątrz, nie są tak dotkliwe, bowiem jestem w jakimś dystansie. Ta mistyka nie musi być wcale mistyką religijną. Może być też i - sam Jaspers głosił - coś takiego jak wiarę filozoficzną, tzn. przyjmował istnienie transcendencji, ale nie mógł znaleźć się w żadnej z konkretnych religii, bowiem nie przyjmował możliwości objawienia. Więc jakaś mistyka, jakaś ekstaza, która pozwala człowiekowi z dystansem podejść do cierpienia, jakie daje jej ta właśnie sytuacja graniczna. Wreszcie trzecia forma reakcji na sytuację graniczną, która stara się unikać zmagać z tymi sytuacjami granicznymi - nazywa ją demoniczną. Czym jest ta osobowość demoniczna? To taka, która akceptuje samo życie jako źródło niesłychanej energii i siły. Sytuacja graniczna to jeden z wymiarów tylko tego życia, bo niewątpliwie najbliższy byłby temu poglądowi światopogląd Fryderyka Nietzschego, jego pochwala życia, jego akceptacji życia, łącznie z wszystkim, i tym co przynosi radość i tym co przynosi ból. Nie wolno akceptować życia - mówi Nietzsche - gdy bierzesz z niego tylko to, co słodkie. Życie musisz wziąć w całości. I ono dlatego jest takie piękne. To bardzo estetyczna postawa. Ta demoniczność nie jest oczywiście rozumiana jako czyste diabelstwo, ale raczej jako postawa artysty, który uważa, że również i doświadczenia z sytuacji granicznej trzeba zakosztować, bo życie staje się wtedy bardziej bogate i piękne. To bardzo ważne również dla filozofii, która chciałaby się zastanowić nad problemem psychoterapii. Wedle Jaspersa psychoterapia, która byłaby próbą podsunięcia jakiejś ucieczki od przeżywania takich sytuacji granicznych, byłaby psychoterapią, która utwierdza człowieka w nieautentyczności jego bytu. Sam Jaspers proponuje pewien namysł filozoficzny. Koncentrować się przede wszystkim na problemie człowieka i tą pracę umysłu zmagającego się z rozważaniem problemu człowieka nazywa "rozjaśnianiem egzystencji".
Nie będziemy wchodzili w jakieś szczegóły filozoficzne ale bardzo ważne jest to, że Jaspers będzie zwracać uwagę na ten moment rozjaśnienia egzystencji jako bardzo istotny w pracy terapeutycznej. Powiedziałem, że w centrum myśli Jaspersa jest człowiek, który najpierw jest rozpatrywany jako konkretny cielesny byt, a później jako będący w świecie: zanurzony w jakiejś wspólnej przestrzeni kultury, która umożliwia gesty, tradycje, umożliwia nam komunikację. Wreszcie człowiek to także jest - jak powiada - Geist, czyli duch, to jest uczestniczenie w świecie myśli, idei. I to co najgłębsze w człowieku to egzystencja. To, co Biblia nazywa imieniem, to co w każdym z nas jest najbardziej jedyne, niepowtarzalne i jakby zamyślone specjalnie przez Boga. Jaspers nie mówi tutaj o Bogu, mówi o samym człowieku, o tym jego właśnie doświadczeniu egzystencji. Doświadczenie egzystencji staje się naszym udziałem poprzez odkrycie wolności. Rdzeniem samym mego człowieczeństwa jest moja wolność, w której ja stanowią o sobie. I dopiero to pełne odkrycie wolności otwiera - tu jest punkt wyjścia do tej wiary filozoficznej - otwiera mnie na transcendencję. To słowo pada u Jaspersa. Czasami zamiennie ze słowem Bóg, czasami zamiennie ze słowem absolut. Ale niewątpliwie rzeczywistość transcendentna, boska, staje się dla mnie otwarta wtedy, gdy odnajdę w sobie to głębokie źródło wolności. Niewolnik nie odkryje nigdy wolnej transcendencji. Każdy jest jedyny i niepowtarzalny, inaczej napiętnowany, jakimś znamieniem niepowtarzalności. Ale ludzie nie są niemi, ludzie ze sobą rozmawiają i te relacje pomiędzy ludźmi mogą mieć - w zależności od budowy - charakter cielesny, czy czysto konwencjonalnie kulturowy. Ci, którzy odkryli tę niepowtarzalność egzystencji, umieją otworzyć się na drugiego w komunikacji egzystencjalnej. Mówiąc o psychoterapii Jaspers pyta, czy psychoterapia jest komunikacją egzystencjalną. Czym jest ta komunikacja egzystencjalna, czym jest to rozjaśnienie egzystencji. To nie jest tylko relacja czysto poznawcza, ta relacja jest znacznie bogatsza. Oprócz tego jest to relacja zwrotna: o tyle, o ile ja otwieram się na ciebie, dochodzi również do jakiegoś rozjaśnienia mojej egzystencji we mnie. Dopiero wtedy na takim bardzo głębokim poziomie może dojść do spotkania.
W komunikacji, w tym rozjaśnianiu egzystencji bardzo ważną rolę odgrywa odpowiedzialność. Właśnie podjęcie odpowiedzialności za drugiego sprawia, że ta relacja nasza staje się czymś realnym, czuję się - cytuję Jaspersa - czuję się odpowiedzialny nie tylko za siebie samego, ale także za drugiego, jakby on był mną, a ja nim. Ta relacja ma czasami postać taką, którą nazywa miłosną walką. Te relacje mogą być bardzo często dramatyczne i napięte, jako relacje głębokie pomiędzy ludźmi, i to rozjaśnianie egzystencji to nie jest takie gładkie akceptowanie się, bezproblemowe akceptowanie, tutaj jest przede wszystkim walka miłosna. Nie jest walką z kimś ale o coś, o twoją i o moją prawdę. O to, kim jestem naprawdę. Podobnie to zmaganie odnosi się do relacji egzystencji i transcendencji, gdy człowiek musi się zmagać, aby uczyć się rozumieć świat jako pełen szyfrów, czyli znaków odsyłających do boskiej rzeczywistości. Jak na tym tle przedstawia się problem psychoterapii, na tle tej filozofii człowieka? Ciekawe, że własną rozprawę Jaspers zaczyna przytaczając fragment z Makbeta. Lekarz mówi do Makbeta na temat dolegliwości, na które cierpi Lady Makbet. Nie tyle chora jest pani, ile udręczona osobliwymi widzeniami, które nie pozwalają jej używać spoczynku. Na to Makbet do lekarza:

"Wylecz ją z tego, nie jesteś zdolny poradzić chorej na duszy , głęboko zakorzeniony smutek wyrwać z myśli, wygnać zalęgłe w mózgu niepokoje i antidotem zapomnienia wyprzeć z uciśnionego łona ten tłok, który przygniata serce".

A lekarz na to:

"W takim razach chory musi sobie sam dać rady".

Czy to oznacza, że Jaspers jest tak prostoduszny, jak wielu z nas, którzy ludziom doznającym jakiejś szczególnie trudnej sytuacji, depresji czy nerwicy, którzy doznają jakiegoś głębokiego smutku radzimy mu tak zgrabnie: Stary weź się w garść, nie przejmuj się!. To przejdzie, to jest problem światła, po świętach będzie więcej światła, będzie lepiej. Oczywiście to nie tak, to powiedzenie, że chory musi sobie sam radzić oznacza coś chyba innego, że terapeuta nie ma za pacjenta pracować, tylko ma pomóc pacjentowi w pracy nad sobą. W innym wypadku może tutaj dojść do jakichś nadużyć. Dlatego też Jaspers w swojej pracy o psychoterapii koncentruje się na tym, kim ma być terapeuta. Komu ma pomagać i na czym ma polegać owa pomoc.
Ta rozprawa, która weszła do "Algemeine Psychopatologie" była pisana w latach 50. Także już wtedy Jaspers obserwując stan rzeczy: stan szpitali, lecznictwa psychiatrycznego i poradnictwa psychologicznego zauważył taką rzecz: naszą epokę charakteryzuje fakt, że dziś psychiatrzy w sposób zsekularyzowany, zeświecczony czynią to, czego dawniej dokonywano dzięki odwoływaniu się do postawy, jaką była wiara. Widać tu tezę, iż terapeuci wchodzą w miejsce opróżnione w wyniku przemian cywilizacyjnych, które doprowadziły do umniejszenia społecznego wpływu religii. Ale w związku z wejściem na tak delikatny teren - twierdzi Jaspers - należy stworzyć pewien wzór, sformułować jakieś wymagania, które winien spełniać psychiatra, terapeuta. I tu wyróżnia pewne grupy: pierwszą grupę, która składa się z typów zwyrodniałych. To ci od wstrząsów elektrycznych, hipnozy, mikstur, proszków, pigułek, którzy często zewnętrznie, nieobjawowo, starają się nie tyle pomóc choremu, co opanować chorobę. Ale są też inni lekarze, rzetelni, którzy ograniczają się do tego, co somatyczne. To zresztą stały spór, jakie są źródła chorób - somatyczne czy psychiczne. Są może sceptyczni w stosunku do psychoterapii, nie bardzo wierzą w to, że ona może cokolwiek pomóc, ale są bardzo uczciwi i rzetelni w wypełnianiu tego somatycznie rozumianego zawodu lekarskiego. Brak mi czasami pewnych szerszych horyzontów czy zdolności czasowych, czasami problemem jest nieumiejętność powstrzymywania się od wartościowania danego człowieka. Niewątpliwie ta relacja terapeuty - klienta dokonuje się w pewnej atmosferze psychologicznej, Jaspers twierdzi nawet, że psychoterapia staje się teraz czasami klimatem życia. Podobno od 40 lat Woody Allen codziennie 2-3 godziny poddaje się psychoterapii. No comments. To o to chodzi w tym co Jaspers nazywa atmosferą psychologiczną.
Przekonanie Jaspersa może prowadzić do bardzo fundamentalnego niebezpieczeństwa, które pojawia się wtedy, gdy życie psychiczne danej jednostki staje się jej celem ostatecznym. Pisze on: "Człowiek czyniący swoją duszę Bogiem, bo utracił świat i Boga znajduje się w końcu w mniejszości. Ta psychologiczna atmosfera wokół psychoterapii lub jednej z jej przejawów czasami rozwija się w egocentrycznym nastawieniu do życia". To bardzo ciekawe. Człowiek czyniący swoją duszę Bogiem, bo stracił świat i Boga, a jego życie rozwija się w egocentrycznym nastawieniu do życia. To pisze Jaspers. Ani protestant, ani katolik, taki bezwyznaniowy wierzący wiarą filozoficzną. Jeżeli następuje absolutyzowanie, czyli wiedza psychologiczna nie odwołuje się do niczego więcej, do żadnych wyższych wartości i nie otwiera się na inną niż tylko psychiczna strona bytu, duchowa, prowadzi to do bardzo niedobrych skutków. Leczenie terapeutyczne również może nie przynosić wtedy żadnych rezultatów. To właśnie atmosfera psychologiczna wokół psychoterapii wytwarza np. - twierdzi Jaspers - czasami u ludzi postawę bezwstydu, tzn. skłonność do duchowego nieustannego wywnętrzania się. Opowiadania o sobie byle komu. Mniej więcej - Woody Allen.
Ciekawe: tutaj - czytając te teksty Jaspersa - przypomniał mi się fragment z "Obecności Mitu" Kołakowskiego: - Cały porządek życia kolektywnego przedstawia mi się jako rodzaj gigantycznego systemu opieki społecznej. Żyjemy w cywilizacji amalgetyków, czyli znieczulaczy. Na wszystko proszeczek, jak nie proszeczek to terapijka. I spokojnie. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego i przyzwyczaja nas do tego socjaldemokratyczne czy socjalistyczne przekonania, że wszyscy mają o mnie dbać. I mają zajmować się mną, pomagać mi. Do absurdu to jest doprowadzone w Szwecji, z tego co słyszałem, jeżeli ktoś nabędzie w ciągu roku 6 czy 7 butelek alkoholu to przychodzi do niego pan terapeuta, policyjny i mówi: - Czy pan ma problemy alkoholowe i troskliwie się nim zajmuje. Taka opiekuńczość...
Jaspers mówi, że psychoterapia w tym psychologicznym klimacie może przejść w pewien rodzaj opieki społecznej nad jednostką, która stanie się formą zniewolenia społecznego w stosunku do jednostki. Przypominam, że to lekarz, który nie był takim zwykłym prymitywnym krytykiem psychoterapii, ale filozofem, który głęboko zastanawia się nad warunkami, które powinien spełniać terapeuta. Nad pewnym klimatem, który się rozwinął wokół tego problemu i zwracając uwagę na pewien typ klimatu społecznego, który może być naprawdę bardzo niebezpieczny. Ta współczesna psychoterapia zastosowała się w pewnym sensie i przestrzega bardzo ważnego warunku, na który zwrócił uwagę Jaspers. Mianowicie wymogu pracy ze sobą dla samego terapeuty. Lekarz i terapeuta winien najpierw uczynić siebie samego przedmiotem swej psychologicznej wiedzy. Nie wiadomo czy wymóg terapii szkoleniowej zrodził się podczas pracy klinicznej, w czasie wojny czy później. Ale to rozświetlanie się terapeuty, który poddaje się temu samemu wglądowi w swą wewnętrzną psychiczną strukturę jest bardzo ważne. Bowiem wtedy rzeczywiście, gdy przepracuje samego siebie, będzie mógł z dużo większym pożytkiem pomagać innym. Fragment Jaspersa: "Słuszny jest wymóg, bym techniki psychologiczne, które chcą zastosować wobec innego człowieka wypróbował na samym sobie i to przy pomocy i pod kierunkiem specjalisty". Jaspers słusznie zauważa, że terapeuta również w stosunku do samego siebie musi odróżnić to, co nazywa analizą głębinową, czyli tą komunikacją egzystencjalną w wymiarze duchowym, od technik psychologicznych. Kto może, czy kto powinien być klientem czy pacjentem. Problem neurotycy - ludzie zdrowi. Jaspers przytacza tutaj pogląd Junga, który powiedział, że bardzo ważne jest, by sobie uświadomić, że psychoterapia rozwinęła się najpierw jako pewna technika, wiedza, sztuka pomagania ludziom, którzy przeżywają cierpienia psychiczne. Teraz rola psychoterapii jest większa, bowiem musi wypełnić lukę, która powstaje w życiu psychicznym i społecznym coraz bardziej obecną w kulturze europejskiej. I to co jest nowe, Jaspers to notuje, że Jung z kolei to powiedział, że psychoterapia w związku z sytuacją kulturową Europy ma służyć teraz także i leczeniu zdrowych. To bardzo ważne. Kogo leczyć? Cierpiących, chorych, czy, jak Jung mówi, także zdrowych, dlatego, że nie ma innego dostępu, nie ma innej możliwości pomocy, skoro utracili wiarę w Boga i możność uczestniczenia w jakimś religijnym życiu wspólnoty. To zdanie Junga spotyka się ze zdecydowanymi, eleganckimi kontrargumentami Jaspersa.
Twierdzi on, że trzeba bardzo wyraźnie odróżnić psychologiczne, egzystencjalne kłopoty, które są zwyczajnymi kłopotami ludzkimi, od wszelakiego rodzaju nerwic. Trzeba odróżnić terapię od pomocy w trudnościach duchowych. Tylko neurotyczna mniejszość potrzebuje tak naprawdę terapii. Natomiast ludzie muszą się uczyć radzenia sobie z życiowymi problemami dojrzewania, stawania się egzystencją mocną. Leczenie nerwicy, korzystanie z odpowiedniej pomocy powinno być zarezerwowane dla terapeutów, natomiast innego rodzaju ludzie mają pomóc w dojrzewaniu duchowym. Myślę, że Jaspers zgodziłby się z tymi dwoma wymiarami dojrzałości. Dojrzałość psychiczna, czyli mocne ego i dojrzałość duchowa - przekraczanie ego. To przekraczanie ego jest oczywiście bardzo trudne i bolesne, ale zbanalizowalibyśmy wielki problem ludzki, gdybyśmy sprowadzili go do tego, że wszystko będzie się dało załatwić przy pomocy jakiejś właśnie terapii, którą proponuje Jung.

Mówiłem już o sytuacjach granicznych. Jaspers przestrzega zarówno terapeutów jak i potencjalnych klientów przed stosowaniem wariantu ucieczki od takiej sytuacji granicznej właśnie w jakieś terapeutyczne zachowania. Twierdzi, że znacznie bardziej skuteczna w przełamywaniu życiowych trudności może być owa komunikacja egzystencjalna. To jest to, co podzielić się z kimś swoimi ciężarem z przyjacielem, z kimś bliskim. Jaspers bardzo zdecydowanie opowiada się przeciwko terapii jako wygodnemu sposobowi na przeganianie swoich smuteczków. Nie należy mylić psychoterapii z tego rodzaju komunikacją egzystencjalną. Ta głęboka, głębinowa nawet, analiza (nie psychoanaliza) jest w najgłębszym wymiarze jakby otwarciem się wzajemnie dwojga ludzi, wzajemnej bezbronności. To jest niemożliwe w relacji terapeutycznej, bowiem w relacji terapeutycznej terapeuta nie może stawać bezbronny wobec swojego klienta, albowiem wtedy utraci możliwość prowadzenia i kierowania. To jest bardzo niedobre. Natomiast w przypadku prawdziwego, traumatycznego przeżycia: utraty kogoś bliskiego -tu - powiada Jaspers - pomocą może być owa egzystencjalna komunikacja, a nie próba zaklepania i takiego uspokojenia przy pomocy efektu placebo, jakim może być w tym wypadku psychoterapia. Bowiem poziom tej komunikacji jest znacznie głębszy i - powracam do tej myśli - ta komunikacja egzystencjalna jest relacją głęboką, której obydwie strony niejako otwierają się na siebie swoją bezbronnością. I wreszcie niesłychanie mocne wymagania jakie stawia Jaspers wobec terapeuty, aż prawie niemożliwe - w nim powinny się zbiegać roztropna mądrość, niezachwiana dobroć, niezniszczalna nadzieja. To może być udziałem tych ludzi, którzy rzeczywiście swoją odwagą w życiu też dążą do rozjaśniania swojej własnej egzystencji. Roztropna mądrość, niezachwiana dobroć, niezniszczalna nadzieja.
Rozważając ten problem relacji psychoterapii, psychoterapeuty Jaspers nie może pominąć problemu wiary, z tym, że dla niego wiara to jest wiara filozoficzna. Według niego terapeuta i psycholog potrzebują takiej egzystencjalnej, filozoficznej wiary jako podstawy. Ale muszą oni umieć odróżnić w swoim postępowaniu tę swą egzystencjalną, filozoficzną albo wyznaniową wiarę od działań ściśle psychoterapeutycznych, które nie powinny angażować zbyt łatwo problemów światopoglądowych. Inaczej psychoterapia naznaczona jakimś znamieniem religijnym staje się szybko sektą, i nie może reprezentować publicznego, instytucjonalnego lecznictwa. Będzie się ona formowała w prywatnych kręgach. Chyba, że jakiś psychiatra chciałby odnieść sukces jako twórca religii. To były słowa prorocze, gdyż wiele już takich rzeczy wiemy i się dzieją. To mniej więcej tyle wykładu, w którym przedstawiłem troszkę w innej perspektywie zagadnienie, które nas tu interesowało, właśnie problem psychoterapii. Ale zgodzicie się państwo, że dobrze było przywołać takiego świadka, kompetentnego świadka, który by pomógł nam rozróżnić, a jednocześnie wskazać na możliwości porozumienia pomiędzy kozetką a konfesjonałem. W następnym wykładzie zajmę się już tylko konfesjonałem.

w grudniu 2003


[powrót]