Wojciech Czwichocki OP

O liturgii i duchowości chrześcijańskiego Wschodu.
Wykład I



Temat wykładów, które rozpoczynamy, brzmi: "O liturgii i duchowości chrześcijańskiego Wschodu". To oczywiście temat roboczy. Żebyśmy wiedzieli, o czym rozmawiamy, trzeba powiedzieć, co rozumiemy jako chrześcijański Wschód i co rozumiemy przez duchowość i liturgię. Chrześcijański Wschód to pojęcie o bardzo szerokim zakresie, które zazwyczaj kojarzy się nam z kościołem prawosławnym i tę definicję przyjmijmy dla naszych spotkań.

Pojęcie chrześcijańskiego Wschodu jest jednak szersze, obejmuje także tak zwane kościoły przedchalcedońskie, czyli te, które od wspólnoty Kościoła powszechnego odłączyły się po roku 451 - po Soborze Chalcedońskim, który zajmował się sporami chrystologicznymi. Oczywiście, powody tego odejścia nie łączyły się wyłącznie z doktryną, z nauką o naturach w Chrystusie, o tym, w jaki sposób należy je pojmować i rozumieć. Jak zazwyczaj bywa w historii społeczeństw, do których należą też wspólnoty wyznaniowe i kościoły, tych powodów było znacznie więcej. Można by szukać powodów kulturowych, także politycznych, można szukać jeszcze później w rodzącym się i w coraz bardziej ekspansywnym islamie czy w utracie prowincji egipskich i małoazjatyckich.

Chrześcijański Wschód jest rozumiany nie tyle jako kanoniczne obszary prawosławia (jak nazywa je patriarchat moskiewski), ale te, gdzie Kościoły prawosławne są u siebie, od wieków, gdzie są zakorzenione i gdzie przez kilkaset lat współuczestniczyły w tworzeniu kultury. Także tam, gdzie mają swoich męczenników i gdzie ten Kościół po prostu żyje. Są to zatem wschodnie tereny Polski i obszary położone dalej na wschód, a patrząc na południe, Bałkany, Rumunia i Grecja (czyli takie tereny, które zwykliśmy uznawać za prawosławne), a także Koptowie a zatem obszar Egiptu i Etiopii. Również obszary później zajęte przez islam, czyli Mała Azja, Syria oraz Persja (tereny dzisiejszego Iranu). Można by nawet znaleźć chrześcijan estoriańskich w Chinach. Wszystko to wielki, olbrzymi chrześcijański Wschód. Dotarcie do niego dokumentuje bardzo ciekawy album fotografii który ukazał się miesiąc czy dwa miesiące temu w wydawnictwie WAM pod tytułem "Zapomniani bracia" - zachęcam do zapoznania się z nim.

Chciałbym się zająć tym prawosławiem, które jest bliżej nas, rozpoczynając od spotkania chrześcijaństwa z Grecją i Rzymem. Później pozostanę czasowo trochę dłużej w obszarze pierwszego tysiąclecia, które jest wspólną historią rzymskich katolików i prawosławnych, a następnie zrobię jeszcze kilka wycieczek do prawosławia rosyjskiego i do tradycji związanych z tamtym obszarem kulturowym.

Jak wiemy, Kościół narodził się w dzień pięćdziesiątnicy, kiedy Duch Święty zstąpił na Apostołów, napełnił ich swoją mocą i oni w pełni tej mocy Ducha Świętego szli na cały świat, aby ogłaszać prawdę o Chrystusie, o Jego życiu i zmartwychwstaniu, o tym, że jest prawdziwym Zbawicielem. Bardzo szybko w trakcie tego pierwszego głoszenia, kerygmatu, który nie jest jeszcze usystematyzowaną w dogmaty teologią, ale w którym teologia już jest, doszło do spotkania świata Apostołów ze światem grecko-rzymskim.

Tutaj polecam taką książkę pod tytułem "Teologia judeochrześcijańska", wydaną przez WAM - bardzo pasjonująca lektura, chociaż wydana już dość dawno, jest wciąż absolutnie fundamentalnym podręcznikiem. Jej autor próbował pokazać ten pierwszy moment chrześcijaństwa, zanim doszło do spotkania dwóch kultur, chciał też pokazać ile w pismach wczesnych Ojców Kościoła nawiązań do apokaliptyki i apokryfiki żydowskiej, a ile do rozmaitych wątków różnych ówczesnych wspólnot religijnych.

Świat, z którym w czasie pierwszego głoszenia zetknęli się Apostołowie, był światem rzymsko-greckim. Rzymskim, jeśli chodzi o władzę i organizację - w Jerozolimie stacjonował garnizon rzymski, i greckim, jeśli chodzi o język - powszechnie posługiwano się językiem greckim, językiem Greków, którzy podróżowali i spotykali się z rozmaitymi nieznanymi sobie kulturami, nieznanymi sobie wierzeniami biblijnymi, i przyjmowali to albo odrzucali. Siłą rzeczy ten grecki język stał się środkiem dość sprawnie komunikujących się ze sobą ludzi. Co więcej, kultura, sztuka, a także mitologia tamtego świata znajdowała się pod znacznie silniejszym wpływem świata, który będziemy nazywać światem helleńskim (od czasów podbojów Aleksandra Wielkiego tyleż rozdmuchanego, co efemerycznego organizmu).

To jest już późna Grecja - jesień świata greckiego - tyleż dojrzała, co już nieco uwiędła, tyleż wciąż jeszcze budząca swoim blaskiem i potrafiąca zachwycić tego, który poszukuje mądrości, co z przetrąconym kręgosłupem i z poczuciem, że stacjonuje u nas garnizon rzymskich żołnierzy. Ten świat ma w pamięci uporządkowanie nazwane grecką pajdeją, które miało człowieka uczynić obywatelem, i odróżniało Greka (z pochodzenia nie musiał być Grekiem) od barbarzyńcy. Obywatel był wychowany poprzez mitologię, wychowany poprzez Homera, a później przez filozofów, aby stać się świadomym siebie obywatelem i uczestniczyć jako ucywilizowany, uładzony kulturalny człowiek w życiu pewnej społeczności, również uporządkowanej, bo dzielącej świat na tych, którzy są obywatelami i tych, którzy są barbarzyńcami. Do takiej Grecji udaje się święty Paweł.

Jeszcze taka mała dygresja: niedawno w pociągu czytałem eseje Vincenza. Jest tam esej o greckim podróżniku Pauzaniaszu, wędrującym po Grecji i w drugim wieku znajdującym ślady dawnej świetności. Vincenz pisze o powstaniu żydowskim w drugim wieku, którego bezpośrednim powodem było to, że zakazano Żydom obrzezania. Zastanawiam się, czy my w naszym świecie nie stanęliśmy po stronie tych biednych Żydów, którzy znowu są traktowani z nietolerancją i brakiem zrozumienia. Natomiast dla tamtego świata obrzezanie było czymś szczególnie barbarzyńskim - jakiś przedziwny krwawy obrzęd samookaleczania, nie pasujący tego uładzonego świata greckich polis.

Z drugiej strony - to taka moja refleksja z pociągu - bardzo ciekawe byłoby, co byśmy my powiedzieli, gdyby jakimś cudem do naszych czasów dotrwały greckie ofiary składane antycznym bogom, gdzie prosząc o jakąś wróżbę zajmowano się bardzo dokładnym oglądaniem wątroby jakiejś jałówki czy jakiegoś byczka. Wątroba musiała być zdrowa, taka jak trzeba, z odpowiednimi warstwami tłuszczu. Jeżeli była skażona, wróżba oczywiście nie wychodziła, więc trzeba było zarzynać następną jałówkę. Któregoś razu zarżnięto kilkadziesiąt takich jałówek. Nie wiem, co na to by powiedziały współczesne organizacje ekologiczne zajmujące się prawami zwierząt - pewnie też uznałyby to za barbarzyństwo. Dla tamtych Greków było bo absolutnie dopuszczalne. Swoją drogą dzięki sprytnemu pomysłowi Prometeusza całe to mięso się nie zmarnowało, zostało spożyte przez uczestników uroczystości, a wnętrzności ofiarowano bogom.

Świat kultury biblijnej, żydowskiej musiał dla Greków wyglądać jednak dość barbarzyńsko, on był z tamtej strony muru, mimo przenikania, mimo znajomości, mimo handlowych kontaktów, tym bardziej, że społeczność żydowska miała jeszcze tę właściwość, że była okropnie nietolerancyjna wobec innych bogów, uznawała, że Bóg jest tylko jeden i Jemu należy się cześć i nie zamierzała bynajmniej przyjmować do swojego panteonu innych bogów. W tym świecie żydowskim w dodatku narodziło się coś, co wydawało się być jeszcze bardziej dziwne, czego nie postrzegano od początku jako Kościoła z hierarchią, z prawdami, ze świętymi tekstami. I to wszystko naraz spotyka się ze światem greckim.

Warto na chwilę cofnąć się i przyjrzeć się wcześniejszym próbom może nie tyle pojednania, co zrozumienia świata żydowskiego i świata tej greckiej kultury, mianowicie środowisku aleksandryjskiemu. Aleksandria to miasto bardzo szerokich kontaktów, wielonarodowe, wieloreligijne, środowisko, które najpierw tłumaczy Biblię na język grecki. Tu powstaje Septuaginta (według legendy siedemdziesięciu tłumaczy przetłumaczyło idealnie tak samo wszystkie księgi Pisma Świętego).

Ponieważ mieszkam teraz w bardzo małej miejscowości i mam więcej okazji do obcowania z książkami i do rozmów z ludźmi, od już prawie roku czytam czytania na Mszę Św. właśnie z Septuaginty. Nawet na podstawie tej mojej dość pobieżnej lektury, muszę stwierdzić, że dużo pojęć zostało przełożonych z kultury hebrajskiej na kulturę grecką. Przykład pierwszy: wychowanie do karności. W Biblii hebrajskiej występowało pojęcie karności, albo jeszcze mocniej - bojaźni Boga: będziesz się bał swojego Pana, będziesz w bojaźni trwał przed Panem. Septuaginta używa w to miejsce słowa "pajdeia" i ten motyw nie-semicki i nie-biblijny powraca nieustannie. Obraz Boga w Septuagincie się oczywiście od razu zmienia. Nie jest to Bóg, którego mam się bać, ale jest to Bóg, który ma mnie wychować, ma uczynić ze mnie człowieka doskonałego. To jest Bóg, który stosuje wobec mnie pewną pedagogikę, prowadzi mnie do tego, aby mnie wychować.

Przykład drugi: w innym miejscu w Biblii hebrajskiej jest Bóg, który ma karać, ciosać, obcinać (najbardziej wyraziste oblicze karzącego Boga), a w Septuagincie jest odwrotnie: Bóg, który się troszczy o ciebie, który się tobą zajmie (chyba jest nawet słowo, że przytuli), podniesie, podźwignie, dla którego jesteś ważny. Okazuje się, że ten świat stworzony przez Septuagintę trochę inaczej opisywał relacje łączące człowieka i Boga.

Druga z aleksandryjskich prób spotkania świata biblijnego i świata greckiego, to tłumaczenie Biblii przez Filona z Aleksandrii. Posłużył się on Septuagintą i oryginalnymi tekstami i zaczął je tłumaczyć, stosując to, co wcześniej zaczęli stosować greccy autorzy wobec mitologii. Mianowicie, zaczął tłumaczyć alegorycznie, dochodząc do nieprawdopodobnych wręcz numerologii, których nawet najsprawniejsza wróżka ani najsprawniejszy kabalista nie byłby w stanie wykonać. Zwłaszcza upodobał sobie księgi, które zawierają dużo takich fragmentów, np. Księgę Liczb. Nie ma zdania, które nie zostałoby wytłumaczone w sposób alegoryczny. Filon uzasadniał to w ten sposób, że Biblia to Słowo Boże, święty tekst (to jednak bardzo semickie podejście), każde słowo jest napisane ogniem, każde zatem musi mieć znaczenie.

Tę metodę alegoryczna filonową metodę znajdziemy później w szkole interpretacji i egzegezy Pisma Świętego, nazwanej Szkołą Aleksandryjska; zwłaszcza u Orygenesa (proszę sobie sięgnąć - on też bardzo lubi te dzielenia przez rozmaite liczby) i u Klemensa Aleksandryjskiego. A zatem chrześcijaństwo nie jest pierwszą spotkania się tych dwóch światów. Natomiast pierwsze świadectwa tego spotkania znajdziemy w Piśmie Świętym - już u Św. Pawła i już w Dziejach Apostolskich. Tam można tych wątków wspólnych znaleźć mnóstwo. Vincenz we wspomnianym w eseju o Pauzaniaszu twierdzi nawet, że Św. Paweł zrezygnował z obrzezania i dzięki niemu temu obrzędowi się nie poddajemy, właśnie z powodu barbarzyństwa tego obrzędu.

Tak więc święty Paweł spotyka się z Grecją i chce się z tym światem skonfrontować. Najbardziej znanym wydarzeniem jest mowa Pawła na Areopagu, kiedy ogląda posągi rozmaitych bóstw i mówi: widzę, że wy, mieszkańcy Aten, jesteście ludźmi niezwykle religijnymi. To jest bardzo ważny trop: tu spotykają się dwa światy religijne, dwa światy ludzi wierzących. W potocznym przekonaniu wydaje się, że świat przedchrześcijański to był świat pogański, czyli niewierzący, co jest oczywiście kompletną bzdurą i totalną nieprawdą, dlatego, że ten świat był - jestem nawet gotów powiedzieć - często znacznie bardziej wierzący w takim znaczeniu, że wszędzie był nasycony świadomością religijną, choćby nawet świadomością fatum, które powoduje, że jakaś sprawa po prostu nie może dobrze pójść, niezależnie od osobistych starań. To był świat nasycony świadomością religijną i warto o tym pamiętać. Właśnie ten fragment z Dziejów Apostolskich ze spotkania św. Pawła w Atenach z mieszkańcami, bardzo to pokazuje: Widzę, że jesteście niezwykle religijni. A dlaczego? Ponieważ postawiliście posąg nieznanemu bogu. Nie wiem, dlaczego postawiliście, może dlatego, że jest jakiś nieznany wam bóg i boicie się jego zemsty, a może jeszcze z jakiegoś innego powodu. Następnie święty Paweł wypowiada pewien program, który będzie dość konsekwentnie kontynuowany przez greckie, czy właśnie wschodnie, chrześcijaństwo: wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy.

A zatem chrześcijaństwo w tej wizji św. Pawła z Aeropagu przychodzi jako dopełnienie tego, za czym Grecy i cały świat pogański nieświadomie tęsknił. Chrześcijaństwo przychodzi jako rodzaj oświecenia dla tych, którzy z dopalającą się zapałką błąkali się gdzieś, po jakichś ciemnościach, gnani swoją tęsknotą i swoim pragnieniem czegoś, o czym nie ma się pojęcia, a co się przeczuwa. Istnieje na ten temat niezwykle bogata literatura, do której lektury bardzo zachęcam. Na przykład praca Danuty Musiał - niektórzy niespecjalnie ją cenią, ale ja uważam, że jest dobra - "Antyczne korzenie chrześcijaństwa". Musiał analizuje dość rzetelnie religijność Greków, a potem pokazuje, jak w świecie religijności Greków pojawiło się chrześcijaństwo. Myślę, że warto się zastanowić (ja przyznam szczerze, że to jest taka rzecz, która mnie w ostatnim czasie bardzo interesuje) czy Grecja tęskniła za chrześcijaństwem, czy pogański świat rzeczywiście miał w sobie taką tęsknotę, którą chrześcijański świat był w stanie zaspokoić i wypełnić. Czy rzeczywiście chrześcijaństwo było odpowiedzią na tę tęsknotę i czy można znaleźć jakieś potwierdzenie tej tezy.

Jak już powiedziałem, religijność Greków to była religijność obywateli i przynajmniej kilka rzeczy, które dla nas wiążą się z religią, w tamtym świecie nie istniało - nauczycielskiego urzędu Kościoła, natchnionej księgi (która tak jak Pismo Święte byłaby źródłem teologii), teologii, prawd wiary. Za to istniał mit, jednak mitologia nie jest dogmatyka, przynajmniej w naszym rozumieniu. Mitologia jest raczej pewnym sposobem tłumaczenia świata - nawet nie tyle tłumaczenia, co odnalezienia się w tym świecie. Dlatego ona jest irracjonalna w tym znaczeniu, jakie my przypisujemy dzisiejszym rozmaitym racjonalnym poglądom. Mitologia to też opowieść, która się dzieje, którą można wypowiedzieć i dalej uzupełnić, więc spisywanie jej jest jej kaleczeniem. Dlatego nie ma sensu porównywać z nią natchnionych ksiąg innych religii - muzułmańskiego Koranu czy Pisma Świętego; nawet jeśli w tym ostatnim (zwłaszcza w księgach najstarszych) znajdziemy mnóstwo wątków mitologicznych, są one są wykorzystaniem pewnego materiału do opowiedzenia zupełnie innej historii i przekazania zupełnie innej prawdy.

w lutym 2004


[powrót]